Jedne rzeczy przychodzą dzieciom naturalnie, w innych potrzebują mniejszej lub większej pomocy. Jak to jest z chodzeniem i jak ma się to do chodzików? Otóż żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, najpierw musimy zrozumieć, co dzieje się z dzieckiem, nim postawi swoje pierwsze prawdziwe kroki.
Zanim pobiegnie w siną dal.
Nie ukrywajmy – nauka chodzenia to długotrwały proces i tu eksperci są zgodni, nie ma potrzeby go przyspieszać. Przygotowania do niego zaczyna się już w momencie gdy dziecko w wieku kilku miesięcy prostuje i zgina nóżki. Następnie uczy się zginania ich z podłożem. Mając mniej więcej 9 miesięcy, potrafi stanąć na kilka sekund.
Zdrowe dziecko wstaje wtedy, kiedy jego nogi i kręgosłup są gotowe. Rozwój układu kostnego musi iść w parze z rozwojem układu ruchowego. Jedno nie może istnieć bez drugiego. Na początku dziecko samo wstaje przy meblach. Jest to naturalny wstęp do chodzenia. Przenosi w ten sposób ciężar na miednicę i stopy, przyzwyczajając je do pełnienia nowych funkcji. Następnie koncentruje się na nauczeniu przenoszenia ciężaru z jednej strony na drugą. Proces ten zaczyna się co prawda już na etapie leżenia i siedzenia, ale przy chodzeniu osiąga dużo wyższy poziom.
Także nauka upadania trwa kilka miesięcy. Na początku brzdąc wywraca się jak kłoda drewna, ale z czasem, z kolejnymi upadkami nabiera coraz większej wprawy. Stają się one płynniejsze i bardziej naturalnie, dzięki czemu dziecko potrafi zamortyzować niebezpieczne przeciążenia.
Chodzik, ale co to w ogóle takiego?
Najprościej rzecz ujmując, chodzik to stelaż z kółkami, pośrodku którego znajdują się elastyczne „majtki”, w które wkładamy dziecko. Dzięki temu nasz brzdąc może poruszać się w pionie, nie potrafiąc jeszcze chodzić. Atrakcyjności chodzikowi dodają rożne gry, światełka, przyciski, czy inne elementy mające sprawić, żeby dziecko chciało spędzać w nim jak najwięcej czasu. Ten ostatni aspekt może zainteresować zwłaszcza zabieganych rodziców, ale czy jest tak kolorowo…?
Wady i zalety chodzików
Chodzik na pewno daje dziecku większą mobilność, ale jak wiemy – wszystko ma swoją cenę. Jak duża jest ona w wypadku tego rozwiązania?
- Chodzik wymusza pozycję stojącą, na którą może być u dziecka zbyt wcześnie, a ustawienie bioder jest nieprawidłowe.
- Zaburza prawidłowy rozwój określonych grup mięśni, a konkretniej proces ich wydłużania.
- Powoduje złe nawyki w postawie, ustawianiu i obciążaniu stóp. W dużej mierze dzieje się tak dlatego, że konstrukcja zachęca dziecko do odpychania się „na palcach” zamiast do normalnego chodzenia.
- Korzystanie z chodzika zaburza naukę prawidłowej oceny odległości i ma negatywny wpływ na łapanie przez dziecka balansu.
- Rozleniwia – jeśli dziecko zostanie wsadzone do chodzika zanim zacznie raczkować, to prawdopodobnie nie będzie chciało potem już poruszać się na czworaka. Ten sposób poruszania będzie wydawał mu się czasochłonny w porównaniu z chodzikiem. Raczkowanie to bardzo pozytywny etap rozwoju młodego człowieka i powinien przebiec jak najbardziej naturalnie. Jeśli zaś dziecko zacznie korzystać z chodzika w momencie, gdy już raczkuje, to po wyjęciu z niego zamiast uczyć się chodzenia, może chcieć po prostu wrócić do raczkowania. Wbrew pozorom może to opóźnić naukę poruszania się na własnych nogach, zamiast ją przyspieszyć.
- W chodziku nie da rady wejść pod stół, po schodach, nie można dotrzeć do wszystkich kątów – znacznie ogranicza to możliwość poznawania świata przez małego brzdąca.
- Chodziki to wywrotne urządzenia i nawet pomimo najróżniejszych zabezpieczeń, zawsze istnieje ryzyko upadku. Nie ustrzeżemy się też przed tym, że dziecko po jakimś być może zacząć próbować się na niego wspiąć, co może stwarzać niebezpieczeństwo.
Oczywiście pojawiają się też opinie odwrotne, jakoby korzystanie z chodzika nie było takie złe, a walor pomocy zabieganym rodzicom poprzez zajęcie dziecka nie do przecenienia. Uwagę brzdąca możemy przykuć jednak na wiele innych sposobów. Inną sprawą jest zły wpływ chodzików na rozwój dziecka. Tego typu urządzenia nie bez przyczyny zostały oficjalnie wycofane z handlu w Kanadzie i krajach skandynawskich. W UE są zaś obostrzone różnego rodzaju normami technicznymi. Eksperci na ogół są zgodni, że chodziki zaburzają, a nie wspomagają naturalne procesy nauki chodzenia, które zostały opisane na początku artykułu.
Czy jest jakaś alternatywa?
Całkiem ciekawym pomocnikiem w nauce chodzenia jest chodzik pchacz, który pomaga dziecku złapać balans, ale go nie utrzymuje. Urządzenie w nieinwazyjny sposób wspiera naturalne procesy, jednak możemy go dać dziecku, które potrafi już ustać i robi pierwsze kroki.
Podsumowując – chodzenia nie trzeba uczyć, nie należy też w nim pomagać, dziecko samo w naturalny sposób wstanie i pójdzie gdzie będzie chciało, tak szybko, że kochani rodzice kiedyś w końcu za nim nie nadążą.;) Niemniej jednak, jeśli zastanawiasz się nad tym, aby Twoje dziecko korzystało z chodzika, warto skonsultować się ze specjalistą.